Podsumowanie: Czerwiec 2014

30.6.14

Minął czerwiec, a z nim nauka w szkole. Początek wakacji cieszy mnie niezmiernie z wielu powodów, a jednym z nich jest możliwość czytania bez ograniczeń. Już zacieram łapki na myśl o tych wszystkich cudeńkach na półce. Dla porządku wypada jednak podsumować czerwcowe osiągnięcia. 

Przeczytane w czerwcu: 
5. 19 razy Katherine - John Green

Czerwiec rozpoczęłam od ponownego przeczytania Gwiazd naszych wina, aby przypomnieć sobie treść przed filmem, który swoją drogą był naprawdę genialny. Potem zmierzyłam się z trzema zakończeniami serii. Miesiąc ten zakończyłam nową książką Johna Greena. Za najlepszą powieść (nie licząc Gwiazd naszych wina) uznaję Dar Julii, który choć posiadał kilka niedociągnięć, to i tak był świetną książką i niezmiernie żałuję, że to już koniec mojej przygody z tą serią. Niebo okazało się całkiem przyjemnym zakończeniem trylogii Alexandry Adornetto, wprost przeciwnie do Requiem, na którym się zawiodłam. O 19 razy Katherine będziecie mogli przeczytać więcej już niebawem.

W czerwcu mogliście przeczytać także nowe zestawienie o muzycznych książkach, a także o moich pierwszych lekturach. Był stospost urodzinowy i oczywiście zapowiedzi.

W czerwcu do grona obserwatorów dołączyło 8 osób, które serdecznie witam! Na Facebook'u pojawiły się 3 nowe osoby. Dziękuję!

Wyzwania:
  • Rekord 2014 - 5 książek. W sumie 27/do osiągnięcia min. 64
  • Czytam fantastykę - 3
  • Z listą BBC - 0

Biorąc pod uwagę wiele pracy w szkole w tym miesiącu, jestem naprawdę zadowolona z wyników. Przed nami lipiec, który z pewnością będzie pełen świetnych pozycji!

A jak tam Wasze wyniki? Jesteście zadowoleni?

Read more ...

Requiem - Lauren Oliver

29.6.14

Lauren Oliver trylogią Delirium zyskała sobie bardzo wielu fanów. Wizja świata, gdzie miłość jest chorobą, zaintrygowała i mnie. Dwa poprzednie tomy, choć może bez olbrzymiego zachwytu, zaliczyłam do udanych i wartych przeczytania. Z tego właśnie powodu bardzo chciałam w końcu poznać zakończenie tej historii. Zachęcona obejrzanym pierwszym odcinkiem serialu na podstawie serii, szybciutko sięgnęłam po stojącą na półce książkę. 

Ruch Oporu w Requiem jest coraz silniejszy, a rewolucja staje się nieunikniona. Odmieńcy nie są już abstrakcją, to teraz realne zagrożenie dla rządu. Lena, jako jednak z nich, staje w centrum wydarzeń, aby móc walczyć o prawo wyboru i miłość. Rozdarta wewnętrznie, będzie musiała zmierzyć się z wieloma własnymi demonami. Tymczasem Hana prowadzi spokojne życie w Portland. Wszystkie jej zajęcia podporządkowane są zbliżającemu się ślubowi z nowym burmistrzem. Czy jednak dziewczyna naprawdę tego chce?

Każdy chyba przyzna, że pomysł na tę serię jest naprawdę oryginalny i wart uwagi. Autorka świetnie wprowadziła nas w całość w Delirium, a potem dostarczyła całego morza emocji w Pandemonium. Chciałoby się więc, aby i zakończenie było na podobnym poziomie. Niestety dla mnie takie nie było. Niby odnaleźć tu można wszystkie elementy charakterystyczne dla Lauren Oliver, ale jednak coś nie zagrało. Nie było już tych samych emocji czy radości z czytania, co przy poprzednich częściach. Choć działo się sporo, to ja i tak czuję wielki niedosyt. Odniosłam wrażenie, że działania Odmieńców toczą się trochę bez ładu i składu. Najgorsze dla mnie było jednak zakończenie, które nie mówi w sumie nic o rozwiązaniu losów bohaterów. Tak jakby przewidziany był kolejny tom. Autorka z pewnością chciała zostawić wyobraźni czytelników pole do popisu, ale ja mimo wszystko chciałabym, żeby wyjaśniło się trochę więcej. Jak chociażby kwestie sercowe, sprawa Hany czy dalsze losy Odmieńców.

Podczas gdy w Pandemonium nie przypadł mi do gustu pomysł na podział fabuły na "Teraz" i "Wtedy", tak w Requiem opowiadanie historii na przemian przez Lenę i Hanę naprawdę pokochałam. Hana jest bardzo charyzmatyczną postacią i możliwość ujrzenia jej życia była tutaj naprawdę trafionym pomysłem. Muszę przyznać, że te rozdziały przypadały mi do gustu o wiele bardziej, niż te opowiadane przez Lenę. Była w nich pewna tajemnica i napięcie, które usprawniały czytanie. Zachowanie Leny w tym tomie naprawdę mnie męczyło. Choć dziewczyna przeszła olbrzymią przemianę i w poprzednich częściach naprawdę mi to u niej imponowało, to tutaj jednak jakoś straciło to dla mnie na znaczeniu. Podziwiam za to Hanę i to, co zrobiła na koniec. Oprócz pokierowania wydarzeniami w taki sposób, autorka nie zapomniała o charakterystycznym dla siebie stylu. Jej język jest bardzo charakterystyczny i ja osobiście lubię go naprawdę bardzo. Pełno tu metafor czy okazji do przemyśleń. Nie jest to jednak nachalne czy wymuszone, co bardzo się ceni. 

Tak pięknie ukazane wcześniej uczucia, w Requiem stały się dość nijakie. Wrogość Leny w stosunku do powstałego z martwych Alexa i odsunięcie się od Juliana nie wpływały na jakieś romantyczne momenty czy chwile wzruszeń. W sumie w ogóle ich nie było, także ci, którzy są zainteresowani rozwojem kwestii sercowych, niestety muszą spotkać się z rozczarowaniem. Na tym polu jest naprawdę mdło. Autorka skupiła się głównie na walce, a balansu między nią a miłością do Alexa i Juliana niestety zabrakło. I znów pojawia się sprawa zakończenia, bo nawet tam nie dowiadujemy się do kogo będzie należeć serce Leny.

Niestety Requiem okazało się dla mnie sporym rozczarowaniem. Zniknęła gdzieś atmosfera dwóch poprzednich tomów. Choć autorka zachowała charakterystyczne dla swego stylu elementy, to jednak od całości chciałoby się czegoś więcej. Na plus wpływać może bardzo piękne końcowe przesłanie, które jednak nie rekompensuje niedosytu. Mimo wszystko uważam, że jeżeli przeczytaliście pozostałe części, warto poznać i to nieudane zakończenie trylogii.

Moja ocena: 5/10

Lauren Oliver, Requiem, str. 390, Otwarte/Moondrive, Kraków 2013
Read more ...

Drugie urodziny bloga!!

27.6.14

Witajcie moi Kochani!

Dzisiejszy dzień jest dla mnie bardzo wyjątkowy. Nie tylko w związku z oficjalnym i tak długo wyczekiwanym końcem roku szkolnego, ale także, a może i głównie dlatego, ponieważ mój blog obchodzi dzisiaj swoje drugie urodzinki. Dokładnie dwa lata temu postanowiłam założyć Między stronami. Dlaczego? O tym było już w sentymentalnym poście z zeszłego roku. Dzisiaj nie chcę tego znów przypominać, a jedynie podzielić się z Wami moją radością. 

Nie sądziłam, że blogowanie aż tak mnie wciągnie. Myślałam, że od czasu do czasu wrzucę jakąś recenzję, a okazało się, że wywiązało się z tego całkiem niezłe zajęcie na dłuższą metę. Obecnie nie mogę przeżyć nawet jednego dnia bez chociażby szybkiego sprawdzenia, co w trawie piszczy. Uzależnienie? Może i tak, ale mnie bardzo ten fakt cieszy. Podoba mi się, że mogę robić to, co lubię i przy okazji dzielić się tym z Wami. Przez te dwa lata miałam okazję nauczyć się wielu nowych, ciekawych i satysfakcjonujących rzeczy. A uczucia, kiedy ktoś docenia to, co robisz, nie da się zastąpić. Pragnę także z całego serca podziękować wydawnictwom, które zechciały w ciągu tych dwóch lat nawiązać ze mną współpracę. Nie ukrywam, że bardzo mnie to motywuje do działania. :)

Zdecydowanie najbardziej pozytywna strona blogowania, to oczywiście Wy, Drodzy Czytelnicy! Nawet nie macie pojęcia, jak bardzo mnie cieszy każdy Wasz komentarz, lajk na Facebooku, czy fakt, że nawet jeśli blog od dłuższego czasu świeci pustkami, Wy i tak tu zaglądacie. Nie byłoby tego miejsca, gdyby nie Wy, a ja nie byłabym dzisiaj taka radosna, dlatego należą się Wam gorące podziękowania!

Chciałam tym razem uniknąć melancholii, ale chyba znów nieświadomie wprowadziłam taki nastrój. Musicie mi to wybaczyć. Mam nadzieję, że kolejne lata tutaj upłyną mi również w tak przyjemnej i satysfakcjonującej atmosferze i oczywiście, że dalej będziecie do mnie chętnie zaglądać. 



PS Miałam w planach nakręcenie urodzinowego filmiku, no ale... pozostałam przy zdjęciu z moją imitacją tortu - pączek malibu, polecam gorąco!! Zdjęcie jest, jakie jest, bo okazało się, że pstrykanie sfit foci z aparatem w jednej ręce i płonącymi świeczkami w drugiej, to jednak spory challenge. ;)




Pozdrawiam!
Read more ...

Dar Julii - Tahereh Mafi

24.6.14



Autor: Tahereh Mafi
Tytuł: Dar Julii
Tytuł oryginału: Ignite Me
Seria: Dotyk Julii #3
Liczba stron: 383
Wydawnictwo: Otwarte/Moondrive





Magii serii Dotyk Julii pozwoliłam się uwieść, dopiero przeczytawszy tom drugi. Moje wygórowane oczekiwania co do pierwszej części nie zostały niestety zaspokojone, ale wartką akcją kolejnej odsłony serii autorka w pełni mi to zrekompensowała. Dlatego też czym prędzej postanowiłam sięgnąć po trzecią część.

W Darze Julii główna bohaterka przechodzi gruntowną przemianę. Wie już, czego chce. Wie, co musi zrobić. Zdaje się bowiem, że tylko ona jest odpowiednią osobą, aby pokonać Andersona. Po tym, jak Warner uratował jej życie, jest zmuszona, aby mu zaufać i zgodnie z jego początkowym zamiarem wyruszyć na podbój świata. Potrzebuje do tego jednak swoich przyjaciół. Jak będzie wyglądała współpraca tej grupy? Komu Julia powierzy swoje serce?

Podobnie, jak w poprzednich tomach, tak też i tu, wiele się dzieje. Zakończenia serii mają to do siebie, że niosą ze sobą całe morze emocji. I tutaj ich nie zabrakło. Już od samego początku dostajemy wiele szokujących faktów, wiele momentów trzyma w napięciu, wiele rzeczy zaskakuje. Autorka skupiła w tej części wiele uwagi na wątku miłosnym. Rozwiązanie go w taki sposób, jak najbardziej mnie satysfakcjonuje. W całej serii został przedstawiony naprawdę świetnie. Niestety, wielkiego sensacyjnego bum, na które czekałam w tej części, nie dane mi było doświadczyć. Dużo tu było przygotowywań, a sama walka poszła, jak po maśle. Skrycie liczyłam na jakieś przeciwności, z których bohaterowie wyjdą w blasku chwały. Nie było tego i pod tym względem jestem niezmiernie niepocieszona.

Autorka w Darze Julii zmieniła nieco styl swojego pisania. Nie ma tu już bowiem charakterystycznych dla niej przekreślonych zdań - myśli, których Julia się wypiera. Ja odbieram to jako symbol przemiany bohaterki, faktu, że nie boi się już świata, nie zapiera się siebie i chce walczyć. Choć trochę mi tych przekreśleń brakowało, to jednak podziwiam autorkę, że potrafiła z nich zrezygnować, na rzecz tego symbolu. Wciąż jednak mamy tutaj inne atrybuty talentu pani Mafi. Jest zabawa słowem, jest magia i umiejętność wciągania czytelnika do świata przedstawianej historii. Niestety, nie wiedzieć czemu, występuje to w znacznie mniejszym stopniu, niż wcześniej. Mimo to, połknęłam tę książkę nie wiedzieć kiedy. Kiedy ją skończyłam, zdałam sobie sprawę dopiero, że jest już... O Matko!... druga w nocy.

O przemianie Julii już pisałam. Przy okazji recenzji Sekretu... wspomniałam, że nie chcę, aby bohaterka wracała do swojej początkowej wersji. Nie zrobiła tego. Stała się nawet jeszcze silniejsza i bardziej pewna siebie. W tej części poznajemy także jeszcze bliżej Warnera. Obserwujemy go z innej strony, przez co zrzuca nieco maskę zimnego potwora, którą przedstawiał nam wcześniej. Wspominałam już, jak ja uwielbiam tego bohatera? Z pewnością tak, ale nie zaszkodzi zrobić tego ponownie. Uwielbiam go! Poznajemy również inną twarz Adama, a wszystko to wpływa na kształt naszego miłosnego trójkąta, o którym już wspominałam. Nie zapominajmy też o niezastąpionym Kenji'm. Kocham Tahereh za to, że umieściła go w swojej trylogii!

Nie da się ukryć, że w Darze Julii jest kilka niedociągnięć. Nie chcę jednak o nich pamiętać. Chcę pozwolić sobie na całkowity zachwyt tą serią! Kocham styl pani Mafi, która zachwyca każdym słowem, kocham bohaterów, kocham pomysł na fabułę i fakt, że nie mogłam przerwać czytania nawet na chwilę. Jeżeli jeszcze nie poznaliście losów Julii, nie ma na co czekać! Pozwólcie się oczarować tak, jak ja!

„Słowa, myślę sobie są takie nieprzewidywalne. Żaden pistolet, miecz, armia ani król nie mogą się mierzyć z potęgą jednego zdania. Miecze mogą ranić i zabijać. Słowa zagnieżdżają się w naszych ciałach i pasożytują w nich jak robactwo. Niesiemy je ze sobą w przyszłość, nie mogąc się od nich uwolnić.”

Moja ocena: 9/10, 5+/6

Książka bierze udział w wyzwaniu


Read more ...

MFB TAG: Moja pierwsza książka

22.6.14

Z pewnością kojarzycie tag "Moja pierwsza książka". Chociaż tego typu zabaw jest całkiem sporo, to pomyślałam, że dzięki tej będzie mogli poznać kolejne fakty związane z moim czytelniczym życiem. Zaprosiła mnie do niej Lenalee, za co bardzo dziękuję! Pierwsze książki z pewnością są bardzo ważną sprawą dla każdego książkowego mola. Również i dla mnie wiążą się z wieloma wspomnieniami, którymi teraz pragnę się z Wami podzielić.


Pierwsza lektura
Pierwsza lektura, którą pamiętam, że musiałam przeczytać to O psie, który jeździł koleją Romana Pisarskiego. Większości bardzo ta książka przypadła do gustu. Dla mnie była po prostu ok. Może dlatego, że mam wrodzony lęk przed psami, nie mogłam się w pełni przekonać do tej pozycji.

Pierwsza książka, którą pokochałam
Nie pamiętam, ile lat miałam, kiedy czytałam Pamiętnik Jedynaczki Hanny Kowalskiej-Pamięta, ale pamiętam, że naprawdę bardzo pokochałam wtedy tę książkę. Zaciekawiła mnie ona, kiedy przeglądałam gazety Klubu dla Ciebie, a kiedy zobaczyłam ją w bibliotece, po prostu skakałam z radości. Porwałam ją z półki i zaraz po powrocie do domu zaczęłam czytać.

Pierwsza książka, którą znienawidziłam
Prawdę mówiąc, pierwsza książka, którą naprawdę znienawidziłam, pojawiła się już po założeniu bloga. Była to Bogini oceanu P. C. Cast. Wcześniej oczywiście nie wszystkie książki przypadały mi do gustu, ale mogę je zaliczyć jedynie do tych mniej ulubionych. Dopiero Boginię oceanu znienawidziłam tak naprawdę i jest ona zarazem pierwszą książką, którą nie doczytałam do końca.

Pierwsza książka, którą sama kupiłam
Nie mam jeszcze doświadczenia związanego z pierwszą pracą, a więc i nie ma takiej książki, którą kupiłabym za zupełnie MOJE pieniądze. Jednak taka, którą kupiłam za ciężko uzbierane pieniądze był chyba Zmierzch Stephenie Meyer.

Pierwsza książka, którą pożyczyłam
Pierwszą książką, którą pożyczyłam od kogoś była Alice się waha Phyllis Reynolds Naylor - druga część przygód kilkunastoletniej Alice. Pamiętam jak uwielbiałyśmy z przyjaciółką tę serię. Nasza biblioteka zaopatrzona była tylko w pierwszy tom, więc kiedy przyjaciółka kupiła drugą część, zaraz ją jej podwędziłam. Prawdę mówiąc nie pamiętam, jaka była pierwsza książka, która ja pożyczyłam komuś.

Pierwsza książka, którą sprzedałam
Z reguły nie sprzedaję swoich książek. Jeżeli któraś nie przypadła mi do gustu, o wiele bardziej wolą ją wymienić.

Pierwsza książka, którą zrecenzowałam
Były to Dzikie róże Deb Caletti. Był to zarazem pierwszy post, który ukazał się na blogu. Kiedy postanowiłam zacząć prowadzić to miejsce, zastanawiałam się, jaka książka powinna zostać zrecenzowana najpierw. Padło na jedną z moich ulubionych.

Pierwsza nieskończona książka
Jest to wymieniona już wcześniej Bogini oceanu. Głupota tej powieści była niestety ponad moje siły. Nawet nie pamiętam, czy doczytałam ją do połowy, ale i tak jestem dumna, że zdzierżyłam, aż tyle

Pierwsza książka, która doprowadziła mnie to łez
Pierwsza książka, przy której płakałam, to oczywiście niezastąpione Gwiazd naszych wina. Z uwagi na to, że jestem posiadaczką zatwardziałego serca, nie wzruszam się za często, a do czasu Gwiazd naszych wina nie zdarzyło się, żebym płakała przy książce. John Green jednak dokonał cudu i mnie poruczył. Teraz to moje zimne serce zaczyna się powoli topić i wzruszam się już częściej. ;)

Pierwsza książka, której ekranizację obejrzałam
Ze mną i pierwszymi ekranizacjami było trochę dziwnie. Na przykład takiego Harry'ego Potter'a najpierw oglądałam, a dopiero potem zaczęłam czytać, przygoda ze Zmierzchem też zaczęła się od filmów. Myślę jednak, że taką pierwszą ekranizacją, którą obejrzałam po przeczytaniu książki było Zaćmienie.

Pierwsza seria, którą przeczytałam
I znowu jestem zmuszona wymienić Zmierzch. Wiem, że lubienie go nie jest mile widziane, ale ja naprawdę darzę go ciepłymi wspomnieniami, bo to właśnie od tej serii rozpoczęło się moje nałogowe czytanie.

Pierwsza książka, którą pamiętam z dzieciństwa
Pamiętam z pewnością wiersze Tuwima, które uwielbiałam. Pamiętam też oczywiście baśnie: Kopciuszek, Śpiąca królewna i wiele wiele innych. Byłam ich wielką fanką.

Pierwsza książka, na której wydanie czekałam
Na chwilę obecną pierwsza taka książka, która przychodzi mi do głowy, to Dotyk Julii Tahereh Mafi. Wcześniej też pewnie czekałam na jakąś z niecierpliwością, ale tę właśnie pamiętam szczególnie. Naprawdę nie mogłam już wytrzymać do jej premiery, odliczałam dni i pamiętam, jaka była zirytowana, kiedy nie mogłam pomknąć do księgarni w dzień premiery. 

Pierwsza książka, do której świata chciałabym się przenieść
Powiedziałabym, że takim magicznym światem, który jako pierwszy skradł moje serce była Narnia, ale niestety, znów poznałam ją przez film nie książkę (której do tej pory nie przeczytałam, ale o tym cicho!;)). Wymieniłabym też Hogwart, ale sytuacja byłaby podobna. Czyżbym znowu była zmuszona wybrać Zmierzch?

Pierwsza książka, która sprawiła, że zakochałam się w czytaniu
I znów Zmierzch. Jak już wspomniałam wyżej, to od tej serii zaczęła się moja prawdziwa przygoda z czytaniem. Uwielbiałam ją całym sercem i choć teraz widzę jej wady, to i tak będę autorce wiecznie wdzięczna, że sprawiła, że zaczęłam nałogowo czytać. To oczywiście nie tak, że moje książkowe życie nie istniało przed tą serią, bo tak nie było. Wciągu tych trzynastu lat przed poznaniem jej było wiele książek, które pokochałam, jak chociażby Bezsennik Liliany Fabisińskiej, ale jednak to właśnie Zmierzch był pierwszą lekturą, która wywarła na mnie tak duże wrażenie. 

Zwykle w tego typu zabawach nie nominuję nikogo konkretnego, ale... dzisiaj mam nastrój do nominacji. A zatem z chęcią poznałabym ,,pierwsze książki" następujących osób:

Trochę uzbierało się tych wymienionych osób, ale to taka rekompensata, za wszystkie te zabawy, w których nie nominowałam nikogo. Mam nadzieję, że weźmiecie udział!


Read more ...

Niebo - Alexandra Adornetto

20.6.14



Autor: Alexandra Adornetto
Tytuł: Niebo
Tytuł oryginału: Heaven
Seria: Blask #3
Liczba stron: 389
Wydawnictwo: Bukowy Las





Wątek aniołów jest bardzo często poruszany w literaturze. Widzimy je jednak zazwyczaj, jako te wypadłe z bożych łask. Alexandra Adornetto w swojej serii postanowiła zająć się tymi dobrymi, których zadaniem jest pomoc uciśnionym. Główna bohaterka jej trylogii - Bethany Church - wraz z dwójką rodzeństwa została zesłana na ziemię, aby powstrzymywać zło. W trakcie tego pobytu wielkie uczucie połączyło ją z miejscowym chłopakiem - niejakim Xavierem. Po ucieczce z piekła zakochani chcą zalegalizować swój związek, jednak ślub anioła z człowiekiem nie przypada do gustu niebu. Naszą dwójkę zaczynają ścigać Siódmi - aniołowie powołani do pilnowania ładu i porządku na ziemi. Teraz bohaterowie będą musieli podjąć walkę o ich ,,długo i szczęśliwie".

Przy okazji opinii o poprzednich częściach stwierdziłam już, że fabuła tej serii jest całkiem przyjemna. Myślę, że to słowo bardzo dobrze oddaje jej klimat. Choć aniołowie to już dość powszechny temat, to fakt, że autorka ugryzła je trochę od drugiej strony, nadaje całości pewnej świeżości. Fabuła Nieba nie odbiega poziomem od poprzedniczek. Muszę jednak przyznam, że nie każda wizja autorki przypadła mi do gustu. Chociażby obraz nieba, który był dla mnie zbyt... typowy, naciągany, dziwny pod względem okrucieństwa Siódmych. Nie podobał mi się też fakt, że bohaterami są archaniołowie Gabriel i Rafael. Ten drugi wprowadził trochę humoru, ale i tak uważam, że takich rzeczy się po prostu nie rusza. Można ich uznać za pewne symbole (opieki, faktu, że każdy popełnia błędy), ale w niektórych momentach po prostu nie leżało mi, że jestem zmuszona traktować ich tak ludzko.

Ubolewam również nad faktem, że autorka nie pociągnęła do końca wszystkich wątków. Końcówka to bowiem jedynie zakończenie miłosnej historii. Dość łzawe i lekko przesłodzona, jeżeli mam być szczera. Nadaje ono całemu związkowi naszych bohaterów aury pewnej nierealności. Zgadzam się, że to obraz pięknego, czystego i wielkiego uczucia, ale mimo wszystko nierealnego. Właśnie przez skupienie się pod koniec wyłącznie na nim, autorka zapomniała o innych wątkach, które rozpoczęła w tym tomie, a które potem jakoś magicznie zniknęły. Bardzo szkoda... Mimo to, nie opuszcza mnie uczucie przyjemności, która płynęła z lektury. Czytało się ją naprawdę dobrze i wręcz w zawrotnym tempie. Autorka, jak na swój wiek, pisze niesamowicie dobrze. Złożoność tej serii, liczne zwrotny akcji czy dopracowane opisy świadczyć mogą, że jest to twór doświadczonej pisarki, nie zaś tak młodej dziewczyny. Podziwiam ją, że przez całe trzy części potrafiła mnie zaciekawić, zaskoczyć i mimo wad pozostawić po sobie zadowolenia z przeczytania serii.

W Niebie nasi bohaterowie przeszli bardzo wielkie przemiany. Chociażby Bethany, która dostała pewnego pazurka. Przyznaję, że podoba mi się ta jej nowa wersja. Lubię, jak bohaterki biorą życie za rogi, a nie tylko biernie czekają na rozwój wypadków, dlatego tę zmianę uważam za jak najbardziej na plus. Dochodzi również Xavier, o którym dowiadujemy się nowych, interesujących rzeczy i Gabriel, którego można tu poznam od zupełnie innej strony. Do tego zabawny Rafael. Jednym słowem galeria osobowości.

Niebo to jak mówi napis na okładce ,,emocjonujący finał trylogii Blask". Choć książka niepozbawiona jest wad, to jednak stanowi bardzo przyjemne w odbiorze zakończenie historii Bethany i Xaviera. Ja z pewnością będę tę serię bardzo miło wspominać i wracać myślami do Venus Cove. Moim zdaniem trylogia warta jest bliższej uwagi. Tym, którzy przeczytali poprzednie części, polecam Niebo bardzo gorąco, a resztę zachęcam do sięgnięcia po całą serię!

Moja ocena: 7/10, 4+/6
Read more ...

Muzyczne książki #2

15.6.14


Powtarzałam już kilka razy, że bardzo lubię łączyć książki z muzyką. Często odbywa się to na zasadzie słuchania przypadkowego utworu i czytania w tym samym czasie. Takie zestawienie pozostaje w mojej pamięci na bardzo długi czas. Często też, kiedy czytam lub słucham muzyki, dopasowuję w głowie jedno do drugiego. Część moich zestawień mieliście już okazję zobaczyć tutaj. Post ten przyjęliście bardzo ciepło, także pomyślałam, żeby przedstawić Wam kolejną część moich książkowo-muzycznych par. 





Uwielbiam Zawsze przy mnie stój, uwielbiam też Morning Parade, więc nic dziwnego, że połączyłam ich razem. Nie przysłuchuję się nawet bardziej słowom utworu, a jedynie staram się czuć klimat i emocje, które przywodzą mi na myśl właśnie tę książkę.
_______________________________________________________________________________




Nigdy i na zawsze nie przypadło mi do gustu, wprost przeciwnie do utworu Amy. Właśnie ta piosenka umilała mi czytanie książki.
_______________________________________________________________________________




Kolejna para, którą kocham. Sekret Julii był nieziemski, o Florence + The Machine nawet się nie wypowiadam, bo nie znalazłabym odpowiednich słów, aby wyrazić mój zachwyt dla ich twórczości. Powiedzcie sami, czy nie brzmi to świetnie razem?
_______________________________________________________________________________




Choć o Ostatniej piosence najbardziej przypomina mi soundtrack nagrany przez Miley, to ostatnio kiedy zaczęłam częściej słuchać Imagine Dragons, to ich Demons skojarzył mi się właśnie z tą książką. Choć z tą wcześniej wspomnianą piosenką ma mało wspólnego, to moja dziwna głowa postanowiła zestawić tę dwójkę razem.
________________________________________________________________________________

Kiedy czytałam 7 razy dziś i słuchałam muzyki, w końcu natrafiłam na Born To Die i stwierdziłam, że świetnie do siebie pasują. Nawet przesłanie się zgadza. ;)
________________________________________________________________________________




To pewnie aż za oczywiste zestawienie, ale co mi tam. Pasuje świetnie i trzeba to przyznać!
________________________________________________________________________________

Chętnie poznam Wasze książkowo-muzyczne połączenia, także zapraszam do dzielenia się! 

Miłego wieczoru!

Read more ...

Zapowiedzi: Czerwiec 2014

10.6.14




Autor: John Green
Tytuł: 19 razy Katherine
Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: 04.06.2014





Colin Singleton gustuje wyłącznie w dziewczętach o imieniu Katherine. A te zawsze go rzucają. Gwoli ścisłości, stało się tak już dziewiętnaście razy. Ten uwielbiający anagramy, zmęczony życiem cudowny dzieciak wyrusza w podróż po Ameryce ze swoim najlepszym przyjacielem Hassanem, wielbicielem reality show Sędzia Judy. Chłopcy mają w kieszeni dziesięć tysięcy dolarów, goni ich krwiożercza dzika świnia, ale za to nie towarzyszy im ani jedna Katherine. Colin rozpoczyna pracę nad Teorematem o Zasadzie Przewidywalności Katherine, za pomocą którego ma nadzieję przepowiedzieć przyszłość każdego związku, pomścić Porzuconych tego świata i w końcu zdobyć tę jedyną. Miłość, przyjaźń oraz martwy austro-węgierski arcyksiążę składają się na prawdziwie wybuchową mieszankę w tej przezabawnej, wielowarstwowej powieści o poszukiwaniu samego siebie. 

Pamiętam dzień, kiedy Wydawnictwo Bukowy Las ogłosiło, że wyda kolejną książkę Johna Greena. Skakałam wtedy z radości, i to nie w przenośni. ;) Książkę zamówiłam już w dzień wydania, a teraz spokojnie czeka na półce na mój wolny czas. Jestem jej przeogromnie ciekawa!
________________________________________________________________________________




Autor: Sara Shepard
Tytuł: Pozory mylą
Seria: The Lying Game #3
Wydawnictwo: Otwarte/Moondrive
Data wydania: 04.06.2014




Trzeci tom nowej serii Sary Shepard, autorki bestsellerowej serii Pretty Little Liars. To ekscytująca powieść o sekretach i kłamstwach, która zdobyła rzesze fanów na całym świecie. Na jej podstawie powstał serial telewizyjny „The Lying Game”.

Serię The Lying Game prezentuję Wam w zapowiedziach już od pierwszego tomu. Choć jeszcze ani jednego nie czytałam, a co więcej, ani jednego nie mam na półce, to mam nadzieję, że pewnego dnia się to zmieni i poznam także i tę serię pani Shepard.
________________________________________________________________________________


Autor: Colleen Hoover
Tytuł: Hopeless
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 16.06.2014







Czasem odkrycie prawdy może odebrać nadzieję szybciej niż wiara w kłamstwa.
To właśnie uświadamia sobie siedemnastoletnia Sky, kiedy spotyka Deana Holdera. Chłopak dorównuje jej złą reputacją i wzbudza w niej emocje, jakich wcześniej nie znała. W jego obecności Sky odczuwa strach i fascynację, ożywają wspomnienia, o których wolałaby zapomnieć. Dziewczyna próbuje trzymać się na dystans – wie, że Holder oznacza jedno: kłopoty. On natomiast chce dowiedzieć się o niej jak najwięcej. Gdy Sky poznaje Deana bliżej, odkrywa, że nie jest on tym, za kogo go uważała, i że zna ją lepiej, niż ona sama siebie. Od tego momentu życie Sky bezpowrotnie się zmienia.
 


Ta książka jest ostatnio dosłownie wszędzie. Ale wiecie co? Te wszystkie zachwalające opinie w zupełności mnie przekonują. Z chęcią poznałabym ją bliżej!
________________________________________________________________________________



Autor: Eva Voller
Tytuł: Ukryta brama
Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 18.06.2014






Sebastiano i Anna w swoich podróżach między przeszłością a teraźniejszością przenoszą się do XIX-wiecznego Londynu. Misja, w której mają wziąć udział, jest najniebezpieczniejszą spośród tych, w które dotychczas byli zaangażowani. Jednemu ze Starców zależy na tym, aby zniszczyć bramy czasu, wyeliminować z gry wszystkich podróżników w czasie i zdobyć niepodzielną władzę nad światem. Czy uda się go powstrzymać?
Ukryta brama to już trzeci tom zapierających dech przygód Anny i Sebastiana. Młodzi podróżnicy w czasie byli już w Wenecji (Magiczna gondola) i Paryżu (Złoty most). Teraz odwiedzą Londyn.


Pamiętam, jak w zeszłe wakacje czytałam Magiczną gondolę i jak okropnie przypadła mi do gustu. Złoty most wciąż przede mną, ale wprost nie mogę się doczekać, żeby przeczytać te dwa kolejne tomy serii.
_______________________________________________________________________________


Autor: K.A. Tucker
Tytuł: Dziesięć płytkich oddechów
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 18.06.2014







Jak sobie poradzisz kiedy na Twoich oczach świat rozsypuje się na kawałki? Co zrobisz kiedy wszystko idzie źle? Kiedy ból rozsadza Twoją duszę? Po prostu oddychasz. Dziesięć płytkich oddechów… Kilka lat temu życie dwudziestojednoletniej Kacey Cleary rozpadło się na kawałki. Wraz z młodszą siostrą Livie, z biletami autobusowymi w kieszeni, wyruszają do Miami. Goniąc za marzeniami i uciekając przed koszmarem, dziewczyny trafiają do apartamentowca niedaleko plaży. Rozpoczynają nowe życie. I wszystko przebiegałoby zgodnie z planem, gdyby Kacey nie spotkała Trenta Emersona z mieszkania 1D. Zamknięta w sobie Kacey nie chce niczego czuć. Tak jest bezpieczniej. Dla wszystkich. Jednak w końcu ulega, otwiera serce i zaczyna wierzyć, że może pozostawić za sobą koszmarną przeszłość, by zacząć od nowa. Niestety okazuje się, że nie tylko Kacey kryje tajemnicę. Pozornie perfekcyjny mężczyzna ukrywa prawdę o wydarzeniach, których nie da się wybaczyć. Odkryta przeszłość Trenta sprawi, że Kacey powróci w przerażający mrok i samotność. Piękna powieść o bliznach, o których nie można zapomnieć, o winie, której nie da się odkupić i o światełku w tunelu, które sprawia, że nawet najbardziej poraniony człowiek szuka w sobie siły, która pozwoli mu wykonać dziesięć płytkich oddechów… 

Do tej książki najbardziej przekonuje mnie chyba okładka. Jest taka... magiczna i delikatna. Do tego wiele pozytywnych opinii. Ach, muszę ją przeczytać!
_______________________________________________________________________________




Autor: Janet Evanovich
Tytuł: Parszywa dwunastka
Wydawnictwo: Fabryka słów
Data wydania: 27.06.2014








W trakcie kolejnego śledztwa Stephanie Plum odkrywa, że jest prześladowana przez uzbrojoną i niezrównoważoną psychicznie kobietę. W dodatku w jakiś tajemniczy sposób powiązaną z Komandosem: obrońcą, mistrzem i przyjacielem, który ukrywa co nieco przed Stephanie. Robi się niewesoło, trzeba ścigać mordercę i powstrzymać narastającą falę zbrodni. Czy Stephanie Plum zdąży tego dokonać nim zegar wybije parszywe dwanaście razy?

Kolejna część Śliweczki, której niecierpliwie wyczekuję. Nie muszę chyba mówić, że uwielbiam tę serię?
________________________________________________________________________________

Widzicie wśród tych książek coś dla siebie? A może czekacie na coś zupełnie innego?


Read more ...

Szeptucha - Iwona Menzel

8.6.14




Autor: Iwona Menzel
Tytuł: Szeptucha
Liczba stron: 311
Wydawnictwo: MG






Szeptucha Iwony Menzel kusiła mnie już od dnia, kiedy przeczytałam jej opis. Wydawał mi się wtedy tak magiczny i wręcz niezwykły w swej prostocie, że wiedziałam, że muszę sięgnąć po tę książkę. Do tego wpadająca w oko okładka i byłam już totalnie zauroczona i przekonana do lektury.

O czym tak właściwie jest Szeptucha? W jednym zdaniu: o życiu w małej miejscowości. W miejscowości, gdzie dawne zasady i tradycje nadal są aktualne a ludzie wiedzą o tobie więcej, niż ty sam. Główna bohaterka - Olena - to kobieta, która pomaga innym stosując medycynę naturalną. Waniuszki owiane są tajemnicą mężczyzny, który wybrał dla siebie żywot pustelnika. Choć pomagał ludziom, to miał też zwyczaj przybijania popsutych lalek do drzew. Właśnie ta zagadka sprowadza do Waniuszek filmowca, łasego na ciekawy materiał do filmu. Między nim, a główną bohaterką wywiąże się brzemienny w skutkach romans.

Wstęp może sugerować, że Szeptucha przeniesie nas do malowniczej, podlaskiej wsi, gdzie życie toczy się swoim rytmem, okoliczna uzdrowicielka pomaga potrzebującym, a zło czai się za rogiem. W jakimś stopniu tak rzeczywiście było. Wyraźnie widzimy tutaj, jak wygląda życie w tej części Polski, poznajemy mentalność ludzi i miejscowe zwyczaje. Jest też szeptucha, choć nie w takim wydaniu, jakbyśmy oczekiwali. Nasza Olesia pozostaje w stosunku do swojego zajęcia nieco sceptyczna. Pomaga, choć tak naprawdę wierzy bardziej w zbawienną moc psychologii. Przyznaję, że sama jestem nieco sceptyczna. Medycynę naturalną jeszcze jestem w stanie zrozumieć, ale jakieś magiczne dary z nią związane już niekoniecznie. Właśnie przez to niektóre momenty w książce wydawały mi się wręcz śmieszne.

Z wykonaniem tego dobrze zapowiadającego się pomysłu niestety nie było najlepiej. Pierwsza połowa to tak naprawdę opis Waniuszek, życia mieszkańców i dzieciństwa Olesi. Mało się dzieje w tej części, a opisy momentami potrafiły przytłaczać. Kilka razy złapałam się na tym, że błądzę myślami i nie wiem, w którym momencie odpłynęłam. Pani Menzel często oddawała się dywagacjom na temat mało znaczących postaci, co według mnie było mało potrzebne. Akcja rozkręca się dopiero w drugiej połowie, kiedy do Waniuszek wkracza Alek. Dopiero wtedy mogłam doświadczyć nieco lektury, która powstała wcześniej w mojej wyobraźni. Nie do końca jednak potrafiłam oddać się radości z czytania. Styl pisania autorki nie zagwarantował gęsiej skórki czy wyczekiwania na to, co zdarzy się dalej. Akcja płynęła, ale niestety bez większych ochów i achów. Czytanie utrudniał też brak rozdziałów, przez co autorka odebrała sobie tylko okazję na stworzenie elementu zaskoczenia, który często spotykamy na końcach danego fragmentu.

Niestety nie polubiłam też jakoś szczególnie bohaterów. Olesia mogłaby nawet pretendować do miana sympatycznej bohaterki, ale jednak coś uniemożliwiało mi całkowite polubienie jej. Kobieta wiele przeszła, począwszy od bycia opuszczoną przez rodziców, po konieczność porzucenia marzeń. Mimo wszystko nie potrafię jej współczuć. Trochę niestety traci przez romans z Alkiem. Sprawa ta została poprowadzona w dość błahy sposób i często odsłaniała głupotę bohaterów. Co do innych postaci, to tak jak już wspomniałam, opisy ich życia mocno przytłaczały.

Szeptucha nie okazała się taką książką, jakiej oczekiwałam. Przedstawia bogaty obraz Podlasia, z którego można się wiele dowiedzieć o tamtym regionie, a także życiowe prawdy, o których zapomnieliśmy. Niestety nie pozwala na wielką przyjemność z lektury. Akcja, tak jak życie w Waniuszkach, toczy się bardzo wolno. I byłoby to niezwykle urokliwe, gdyby nie zabrakło pewnej magii i dreszczyku emocji, którego oczekiwałam. Bez tego Szeptucha pozostaje jedynie ciekawą książką o życiu na Podlasiu. Nie uważam jednak czasu poświęconego książce pani Menzel za kompletną stratę czasu. Tak jak zawsze, powtarzam i teraz: Wam może się ona spodobać o wiele bardziej!

Moja ocena: 5/10, 3/6

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu MG!
Read more ...

Stosy: #3/2014

5.6.14
Mogłabym mieć urodziny co miesiąc, jeżeli tylko wiązałyby się one z tak świetnymi książkowymi prezentami - to mój motyw przewodni na maj. Taki oto przecudowny stos powstał z tych podarunków, wzbogaconych oczywiście innymi książkowymi nabytkami:


Stosik poziomy jest właśnie prezentowy. Idąc od góry widzimy najpierw Bliżej słońca Richarda Paula Evansa. Z twórczością tego autora już od dłuższego czasu chciałam się zapoznać, dlatego strasznie się cieszę, że będę miała w końcu okazję. Dalej Anioły i demony Dana Browna. Film strasznie przypadł mi do gustu, a do książki zabierałam się już od bardzo dawna. Mam ją w końcu na półce, także liczę, że w wakacje ją poznam. Z Anną Kareniną Lwa Tołstoja było prawie tak samo, tylko że bez filmu. Chodziła za mną i chodziła, aż w końcu przyszła i zasiadła na półce. Jej wszystkie życia Kate Atkinson i Zimową opowieść Marka Helprina chcę przeczytać, od kiedy tylko zobaczyłam je na sklepowych półkach z nowościami i przeczytałam opis. Wasze wychwalające recenzje jeszcze tylko wzmocniły mój smaczek na te pozycje.

Stosik pionowy to wszystkie inne nabytki z ostatnich dwóch miesięcy. Diabeł ubiera się u Prady Lauren Weisberger przybył do mnie z wymiany na Lubimy czytać. Najlepsza jedenastka Janet Evanovich jest egzemplarzem recenzenckim od Fabryki słów. Oszusta matrymonialnego Leszka Szymowskiego dostałam od redakcji "Fanbooka" wraz z trzema czasopismami. Szeptucha Iwony Menzel to egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa MG. Requiem Lauren Oliver wypożyczyłam z biblioteki. Kiedy zobaczyłam, że książka jest dostępna, wiedziałam, że wyjdę z jedną pozycją więcej.

Wpadło Wam coś w oko? Czytaliście którąś z tych pozycji i polecacie szczególnie?

Pozdrawiam, 
A
(jako aluzja do nowego sezonu PLL, który już niebawem, a na który czekam z niecierpliwością ;))
Read more ...

Podsumowanie: Maj 2014

1.6.14

Mój ulubiony miesiąc dobiegł końca. Nic tak nie wprowadza mnie w dobry humor, jak majówka, a co za tym idzie dni wolne od szkoły, piękna, ale nie upalna pogoda i możliwość czytania na powietrzu. Maj miał być lepszy pod względem książkowym i choć nieznacznie, taki właśnie był.

Przeczytane w maju:
5. Szeptucha - Iwona Menzel

Za najlepsze książki bezapelacyjnie uznaję Kosogłosa i Sekret Julii. Ostatnia część Igrzysk śmierci wywołała u mnie naprawdę przeogromne emocje. Sekret Juli pokochałam całym sercem. Ta część przypadła mi do gustu o wiele bardziej niż poprzedniczka. Kocham, kocham, kocham! A już niebawem zabieram się za kolejny tom. Na Z innej bajki niestety się zawiodłam. Oczekiwałam czegoś o wiele lepszego. Miałam też okazję poznać kolejny tom przygód Stephanie Plum - Najlepszą jedenastkę. Spędziłam z nią świetnie czas, a co więcej dostarczyła mi pokładów śmiechu, których akurat wtedy potrzebowałam. Na koniec Szeptucha, o której będziecie mogli przeczytać więcej już niebawem.

W maju kolejne 7 osób dołączyło do grona obserwatorów. Witam wszystkich i każdego z osobna i oczywiście bardzo dziękuję! Witam także nowych lajkowiczów! W maju mogliście przeczytać też coś o mnie, jako czytelniczce - klik.

Wyzwania:
  • Rekord 2014 - 5 książek. W sumie 22/do osiągnięcia min. 64
  • Czytam fantastykę - 3
  • Z listą BBC - 0

Przed nami czerwiec, a co za tym idzie masa pracy, czy to w szkole, czy na studiach. Pocieszenie jest takie, że damy z siebie wszystko teraz, a potem będziemy już spokojnie mogli czytać i leniuchować, prawda? W ostatnim czasie nazbierało się sporo nowości, których Wam nie prezentowałam, dlatego możecie się już nastawiać na stosik. Tymczasem życzę Wam i sobie czerwca obfitującego w wiele cudownych książek!

Pozdrawiam!
Read more ...